czwartek, 14 marca 2013

#6 Joanna z Apteczki Babuni KOMPRES


Przemykając pewnego pięknego dnia pomiędzy półkami zastawionymi różnymi mazidłami do włosów i ciała w miejscowej hurtowni moim oczom ukazał się

KOMPRES nawilżająco-regenerujący z Joanny :)

 Z serii z Apteczki Babuni długi czas używałam odżywki bez spłukiwania nomen omen mojego PIERWSZEGO zakupu w początkach włosomaniactwa :) W następnej kolejności wypróbowałam szampon z tej samej serii. Szampon nie przypadł mi do gustu tak jak odżywka b/s więc nigdy więcej do niego już nie wróciłam. Ale wróćmy do kompresu, którego w żadnym innym miejscu (a trzeba przyznać, że  buszuję w każdej napotkanej maleńkiej osiedlowej drogerii jak i wielkich sklepach) nie spotkałam.

Jak rasowa włosomaniaczka nie mogłam przepuścić takiej okazji! Przecież mogła nigdy więcej się nie trafić :)

 Obecnie dostać ją możemy :

 Pytanie za 100 punktów! Osobiście odnalazłam ją w hurtowni w której jest wszystko i nic. W żadnym innym sklepie/drogerii jej nie widziałam.

 Cena :

Ja zapłaciłam 7zł. Więc myślę, że dostępna w granicy 6-8 zł.

Zapach :

Słodki :) Wyczuwalny miód i mleko ale w takich proporcjach, że zapach nie jest mdły i na dłuższą metę nie jest również męczący. Pozostaje on po spłukaniu na włosach lecz już w dużo mniejszej intensywności a jednocześnie machając głową jest przyjemnie :)

Wydajność:

 Średnia. Z racji na rzadką (zbyt rzadką) konsystencję mam wrażenie, że włosy nie zostały należycie pokryte kompresem. Nakładam go na osuszone włosy bo inaczej spływa - konsystencja taka jak przy odżywce b/s. Ja jednak od kompresu oczekuję treściwszej konsystencji, ratuje się mieszając porcję kompresu z porcją Alterry Granat i Aloes d/s.



Obietnice:




Skład: 



Podsumowanie:
Czy było warto wydać 7zł? Na przestrzeni czasu i moich testów różnych kosmetyków, które miały mniej lub więcej uzdrowić  moje włosy - stanowczo NIE!
Cena nie była oszałamiająca tak jak jej działanie a raczej jego brak...
Nie wiem nawet czy nazwałabym ten "kompres" odżywką a co dopiero kompresem. W połączeniu z Alterrą byłam w stanie ją zużyć bo samej nie było sensu nawet nakładać na włosy (ani na 5 min ani na 30min)
W połączeniu z gliceryną (którą dodaję do porcji maski) też nic nie dawała co spowodowało u mnie duże zaskoczenie, ponieważ to gliceryna ratowała mi KAŻDĄ nietrafioną odżywkę/maskę.
Włosy nie są ani nawilżone ani zregenerowane jak obiecuje producent, nie ułatwia też ona rozczesywania moich włosów (po jej użyciu muszę we włosy wmasować pół butelki odżywki b/s) i co najbardziej irytujące więcej jej spłynęło niż pozostało na włosach... Przy stosowaniu ją na dłuższy czas - bez czepka z dobrą gumką (utrudniającą przemieszczanie się maski po szyi  i plecach) nie podchodź! :)

Totalnie nie odpowiada moim wysokoporowatym, zniszczonym przez prostowanie i farbowanie włosom.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz